Thursday 4 April 2013

Wielki Szlak Żeglowny Dziadowa - pierwsza część podróży

Połowa budowy Wielkiego Szlaku Żeglownego Dziadowa za nami. Po przekopaniu trzynastu kanałów i dwóch tuneli, postawieniu prawie osiemdziesięciu ognisk-drogowskazów,  zużyciu dwunastu stacków pochodni i niezliczonej ilości kilofów na udrożnienie zamarzającej tundry oraz sporej ilości zupełnie realnego piwa, pozostaje tylko zrobić sobie przerwę na morską wycieczkę.

Wyruszamy spod latarni morskiej w Gryz-Lycanii.


Szybko zapada noc i zastaje nas na niezbyt bezpiecznych Wilczych Bagnach. Nie należy zbliżać się do brzegów.


Oto najgorszy wróg żeglarza. Nie sztorm, eksplodujący creeper czy kobieta na pokładzie. Uderzenie w pieprzoną lilię przy dużej prędkości zwykle zatapia łódkę za pierwszym razem... Podróżujących szlakiem uprzejmie prosimy o tępienie zielska, gdzie tylko się da.


Na szczęście agresywne moby to nie jedyna zwierzyna na trasie.


Malowniczy przełom przez górzystą dżunglę wyprowadza nas z Wilczych Bagien na otwarte morze - Ostersee.


 Chata rybacka udzieli nam schronienia na noc w razie potrzeby.


Skoro to morze i Śledziowa Łacha, to przyjmujemy, że to mewa.


Wschodzące słońce wita nas na główkach portu w Turm Am See.


Pod największym (na razie) mostem Dziadowa.


Gdybyśmy wieźli towary, wyładowywałby je ten żuraw.


Na śniadanie ryba z portowej smażalni.


Opuszczamy miasto malowniczą, choć wbrew pozorom niebezpieczną rzeczką Motlau. W nocy trzeba tu bardzo uważać.


Ośmiornice są pocieszne, ale również można się o nie rozbić. Podobnie zresztą, jak i o kurczaka.


Jeden z kilkunastu kanałów na trasie - ten łączy Małe i Wielkie Jezioro Żabie.


Najdłuższy jak dotąd przekop, z tunelem. Za nim domek dozorcy kanału, w którym można też schronić się przed nocą. A na horyzoncie majaczą już kasztele Igowa.



Pomnik przyrody nieożywionej. To nie jest tunel, to naturalna formacja. Algorytmiczna znaczy.


Ciasne i zarośnięte odgałęzienie prowadzi do przystani w Ab Dendriel.


Przypadkowe skrzyżowanie z koleją podziemną linii do Petrovic.


Kolejny tunel i zamek strzegący przełomu oznajmiają, że jesteśmy już na wodach Igowa.



Na wieczór docieramy do portu w Igowie, ale płyniemy dalej.





Kolejna noc w drodze zastaje nas na bagnach Kuduatenburga. Niewiele wskazuje, że pod tym pustkowiem rozciąga się całe miasto.


Choć miejscami można to i owo zauważyć - poniżej ratusz miejski i Wieczny Ogień.


A tu można zerknąć do ambasady Igowa.


Kanał Rootzgardzki łączy Bagna Kuduatenburskie z centralną częścią Dziadowa.


Skromna tymczasowa przystań i niepozorna od zewnątrz Brama Zachodnia.


A to już Dziadowo Centralne - zamek Pietii.


Płyniemy przez rejony z rozwiniętą gospodarką.


Pod wreszcie zieleniącymi się gałęziami Drzewa Świata.


Stocznia i latarnia morska Rootzgardu - stolicy Dziadowa (choć nie wszyscy się z tym zgodzą).


Możemy też zajrzeć, co Przerażający Pan Mrocznej Cytadeli Zła of Darkness porabia w sypialni.


Ponure bagna w drodze do Innsmouth najeżone są niebezpieczeństwami.


Na szczęście zachód księżyca nad miastem oznajmia, że za plecami znów wstaje nam słońce.


Nie chcemy wiedzieć, jakie plugawe obrzędy mieszkańcy Innsmouth odprawiają na tej wypuszczonej w morze instalacji.


Docieramy do końca wycieczki. Najstarszy odcinek szlaku, wyznaczony jeszcze przez Gerarda, kończy się przystanią na drodze do klasztoru. Ciąg dalszy nastąpi, gdy budowa posunie się dalej.



No comments:

Post a Comment